• 1
  • 2
  • 3
  • 5
  • 6
  • 7
  • 9

Uwaga

Parafia w Belleville

5 stycznia, w drodze na przylądek Igielny, na parkingu pod sklepem, w którym robiliśmy ostatnie zakupy, podchodziło do nas mnóstwo ludzi. Zainteresowanie ekspedycją było ogromne – bo sklep dla podróżników, więc na parkingu sami „nasi”. Co chwila przy samochodach GloBall gromadziły się grupki ludzi, przejętych trasą (mapa z nią jest naklejona na każdym aucie) i zadaniem (piłki rzucają się w oczy, a my chętnie tłumaczymy, o co chodzi w GloBall). Tradycyjnie za granicą – wszyscy chwytają w lot o co chodzi, popierają i życzą szczęścia w drodze.

Nagle podszedł do nas nieco szpakowaty przystojniak w dżinsach. Jako że miał nieco dziwny wyraz twarzy, zwróciliśmy szybko na niego uwagę. Polak.

Po chwili rozkręciła się coraz ciekawsza rozmowa. Facet mówił fajne rzeczy, miał w sobie coś intrygującego. Nie przypominał innych rodaków, których tu spotkaliśmy.


Po chwili okazało się, że jest… polskim księdzem. Jedynym w okolicy Polakiem, prowadzącym dwie parafie. Ksiądz Bogusław natychmiast kazał nam mówić do siebie per „Ty”. Stwierdził, że nie ma opcji, by wyprawa GloBall nie wpadła do niego na mszę, kolację, gościnę, dyskusję, święcenie maszyn i tak dalej. Bardzo dyplomatycznie poprowadził rozmowę – wśród nas są nie tylko świętoszki. Jeden protestant, paru antyklerykałów, kilku wiernych – wszyscy bracia Polacy. Ksiądz umiejętnie nas kusił, jednocześnie prowadząc profesjonalny dialog z całą ekipą. Jako że w drodze z przylądka Igielnego i tak musieliśmy przejechać tuż obok parafii księdza w Belleville, sprawa trafiła do roboczego planu naszej trasy.


Gdy przyjechaliśmy, czekało na nas jedno wielkie zaskoczenie. Parafia zarządzana z pasją i profesjonalnie. Pani Bożenka – jedna z parafialnych dusz, osoba cywilna, ale natychmiast przez nas ochrzczona „Siostrą Bożenką”, z racji wszechogarniającej troskliwości. No i ksiądz. Który odrobił pracę domową – przeczytał w międzyczasie całą naszą stronę www i całkowicie zrozumiał ideę. Chyba nawet lepiej od nas samych :-)

Czekała na nas również kolacja. Być może ostatni nasz normalny posiłek na trasie. Było pysznie i bardzo gościnnie.


Po kolacji nadszedł czas na rozmowy, i nadszedł czas na CZAS. Ksiądz wyłożył nam swoją doktrynę GloBall. Trafiła wszystkim do przekonania. Otóż według księdza Bogusława (jakoś nie mam śmiałości pisać, że Bogusia) – najcenniejsze jest to, czego najbardziej nam brakuje. A najbardziej brakuje nam czasu. Nigdy nie mamy wystarczająco dużo czasu dla naszych rodzin, nie starcza nam go na pracę.


Ksiądz stwierdził, że to ważne. Że znaleźliśmy czas dla ludzi, z którymi gramy w piłkę i rozmawiamy o ich życiu. Nie gadamy z nimi o tolerancji – po prostu to robimy. Ksiądz stwierdził, że danie im tego naszego czasu to najcenniejsze, co możemy im zaofiarować. I że ci ludzie doskonale to wyczuwają, tego właśnie najbardziej potrzebują…  


Według Księdza ten czas to Miłość. Ja się z tym zgadzam, bo sam fakt, że nie przeszło mi to słowo – Miłość - wcześniej przez gardło jest dowodem na to, jak bardzo w relacjach międzyludzkich jesteśmy zablokowani. A my naprawdę przełamujemy samych siebie i mnóstwo stereotypów właśnie dlatego. Z miłości do innych ludzi.

W parafii założyliśmy (jak w każdym innym miejscu) Tymczasowy Frontowy Sztab GloBall. Był Internet, prąd, grzech nie skorzystać. Fajnie było pisać bieżące relacje w otoczeniu krzyży, różańców i świętych obrazków.


Tak samo fajnie montowało się w parafii filmy GloBall :-)


Równocześnie na parkingu, obok naszych samochodów, trwały ożywione dyskusje na temat relacji między-kulturowych, między-religijnych i między-ludzkich. Ksiądz wspaniale opowiedział nam o tym, jak to wszelkie granice i różnice między ludźmi wymyślili sami ludzie. Jak to dziwnie jest z tymi religiami, które przecież nie żaden Bóg zróżnicował, a ludzie sami to uczynili – a potem się o to pobili. Nie raz. Ucieszyło nas to, że parafie katolickie w RPA okazały się w praktyce ostoją tolerancji – gdyż zawsze były otwarte na wszystkich – niezależnie od koloru skóry.


Droga z lotniska w Kapsztadzie – na pierwszych kilometrach mijanka z wielką dzielnicą slumsów.

Rozmowy płynęły  z serca, emocji i rozumu. Ale gdy okazało się, że nasz Super Foter Bolo pochodzi ze Stalowej Woli, a ksiądz Bogusław… również… Wtedy się zaczęło! Okazało się, że ksiądz nie tylko prezentuje się nowocześnie i GloBall’owo. Jako były muzyk kultowej kapeli „Zaczarowany Ołówek” szybko objawił się z saksofonem i nasz wieczór zabrzmiał wreszcie prawdziwie niezapomniane.


W dyskusji na parkingu dowiedzieliśmy się wielu nowych rzeczy. Rozmawialiśmy o  rasizmie między czarnymi i kolorowymi, o podziałach między plemionami. Wszystko to układa się w prawdziwy, złożony obraz współczesnej Afryki. Walki między plemionami (często tradycyjne) – generują być może więcej ofiar, niż głód. Biali bywają traktowani źle z powodów czysto rasistowskich częściej, niż czarni. Co może być zrozumiałe z powodów czysto historycznych. Podziałów jest tu więcej, niż się spodziewaliśmy. Ale jest też znacznie więcej ludzi, którzy przeciw temu protestują, starają się zmienić świat na lepszy. Na miarę swoich możliwości. Jak my.


Rano nastąpiła wczesna pobudka. Zgodnie z przedyskutowanym planem przystąpiliśmy do ekumenicznego święcenia aut i ekumenicznej mszy. Założyliśmy sobie, że GloBall powinien zabiegać o błogosławieństwo ze strony przedstawicieli każdej napotkanej religii. W końcu jesteśmy nie tylko apolityczni, ale również bezstronni religijnie.
Nastąpiło zatem kameralne i uroczyste święcenie aut i piłek.


Ksiądz dołączył do zaszczytnego grona wpisujących się na Pierwszej Prawdziwej Piłce GloBall, wpisując się obok Jerzego Dudka i Cesc’a Fabregas’a na swojej „łatce”.


Potem nastał czas na mszę, Ksiądz przez godzinę łamał się, jak by tu z nami pojechać… i nastąpiło pożegnanie. Będziemy do końca życia świetnie wspominać to spotkanie. Dziękujemy Wam za wszystko!


Dodatkowe informacje