• 1
  • 2
  • 3
  • 5
  • 6
  • 7
  • 9

Uwaga

Mecz z ludem Himba


Mecz z ludem Himba to jeden z kluczowych naszych celów w Namibii. Himba to plemię bardzo charakterystyczne, ich zdjęcia zdobią każdy plakat promujący turystykę w Namibii. Himba oparli się dość skutecznie inwazji obcej kultury, jaką przynieśli na kontynent biali. Ludzie Himba do dziś chodzą ubrani zgodnie z własną tradycją, co niesamowicie wyróżnia ich w tłumie odzianych w T-Shirt’y i dżinsy Afrykanów z innych plemion i grup etnicznych. W całej Afryce niewiele już pozostało ludzi tak konsekwentnie kultywujących własne zwyczaje.

Kobiety Himba nie zasłaniają piersi, a na głowach dumnie noszą fryzury – przypominające dredy, grube formacje z włosów uformowanych ze specjalnej mieszanki popiołu, masła i ochry.

Himba wyglądają naprawdę wspaniale i na tyle oryginalnie, że… w Namibii traktowani są dosłownie jak atrakcja turystyczna. Jako, że byliśmy zmuszeni skrócić naszą trasę, wjedziemy na sam brzeżek regionu zamieszkanego przez Himba. Pierwotnie mieliśmy dotrzeć aż pod granicę z Angolą – tam, gdzie mieszkają ci Himba, którzy mają najrzadziej kontakt z białymi i namibijską machiną turystyczną. Niestety, musimy jechać prosto w kierunku Zambii, więc cudem udaje nam się w ogóle znaleźć wioskę Himba na zaimprowizowanej trasie.

Kiedy trafiamy na miejsce, czujemy, że coś jest nie tak. Himba są, jak najbardziej. Kobiety i dzieci jak z obrazka. Mężczyźni – niektórzy niestety w adidasach i normalnych ubraniach. Wioska leży na uboczu, daleko od drogi, ale zastanawiająca jest obecność stoiska z pamiątkami, takiego, jakich sporo na naszych Krupówkach. W glinianej chatce odkrywamy… nowoczesną i czyściutką łazienkę… Jesteśmy w pułapce na turystów. Wybucha krótka dyskusja. Czy to Cepelia, skansen, czy normalna Afryka i kolejna jej twarz, którą warto skomentować i po swojemu zinterpretować.

W końcu decydujemy się rozegrać mecz. Co z tego, że pułapka na turystów? To też są fajni ludzie, próbują jakoś zarobić na życie. Budzi to mieszane uczucia, ale ci Himba są trochę jak nasi Górale z Zakopanego. Dumni, ubrani po swojemu, zarabiający na ceprach.

Stawiamy bramki, gwizdek gwiżdże i zaczynamy grę. Grają z nami dorośli faceci i paru wyrostków. Zaskakują nas świetną grą zespołową – bardzo dobrze podają sobie piłkę. Dotąd zespoły afrykańskie grały futbol egoistyczny, nastawiony na solówki i drybling. Himba świetnie współpracują i wydaje się, że polegniemy na całej linii. Jest gorąco i okropnie wilgotno – przed chwilą spadł nasz pierwszy w Namibii deszcz (jest pora deszczowa, właśnie wjeżdżamy w jej zasięg).


Pot leje się z nas strumieniami, wszyscy są czerwoni jak buraki z wysiłku. Mimo to wychodzi nam świetny mecz, remisujemy z Himba 2:2. Malownicze postaci kobiet i dzieciaków Himba w tle okazują się być czymś znacznie więcej, niż rekwizytem dla turystów – głośno dopingują, a maluchom Marchewa organizuje obok meczu dorosłych szkółkę piłkarską.


Gramy z dzieciakami drugi mecz, który przegrywamy 4:1. Na naszą obronę weźmy zmęczenie z poprzedniego spotkania. Dzieci są malutkie, słodkie i biegają za piłką jak stado małych kaczuszek za matką. Piłki, które wręczamy wywołują takie same reakcje jak wcześniej – dzieci się cieszą, dla mniejszych pompujemy piłki wręczane mamom. Jest super. Oczywiście nie dajemy nikomu czapki czy koszulki – tutaj byłoby to skrajnie nietaktowne, są ubrani o wiele fajniej od nas :] Odjeżdżamy nieskażeni biznesem turystycznym – naszą walutą są piłki i wspólnie spędzony czas. Himba to widzą, i nie traktują nas jak autokaru z turystami, których trzeba ogolić z maksymalnej ilości pieniędzy.

Po meczu w czasie jazdy dyskutujemy o tym, co zobaczyliśmy. Cyrk dla turystów? Mądrą metodę na zarabianie na własnej tożsamości, przy jednoczesnym jej zachowaniu?
Zastanawia nas tylko jeden wątek – czy nasi Himba mieszkają na swojej ziemi i pracują na swój rachunek, czy też jest jakiś tajemniczy, na pewno biały posiadacz ziemski, który ich tu ściągnął, postawił na wystawie do oglądania i zarabia na tym kasę? Tego nie udało nam się ustalić, ale podsumowanie brzmi tak: jeśli to Himba zarabiają – to bardzo dobrze. A co tam, krojenie kasy z bogatych turystów – nie ma w tym nic złego.

Jeśli jednak jest jakiś wykorzystujący ich pośrednik, cwaniak – to źle. W Afryce tak naprawdę powszechnym zjawiskiem jest utrzymanie dominacji białych w wielu (prawie wszystkich?) opłacalnych sektorach gospodarki. Biali w wielu krajach posiadają prawie całą ziemię, utrzymują monopol na konkretne usługi, również te turystyczne. Mało kto w Polsce wie, że w wielu miejscach kolonizacja wcale się nie skończyła – ma się dobrze, tylko po cichu.

Podczas zakładania wielu parków narodowych w Afryce ludzie często byli mniej ważni od zwierząt. Przepędzano ich, by zapewnić ochronę przyrodzie. Zwykle robiono to za pieniądze białych, dla których ochrona przyrody była jedynym ważnym celem do realizacji. Na naszej trasie wszystkie restauracje, hotele, stacje benzynowe i sklepy należały jak na razie do białych. Ciekawe, czy to się zmieni po drodze… W każdym razie ludziom Himba życzymy, by pracowali na własny rachunek, zachowali swoją tożsamość i ocalili kulturę, której naprawdę nie warto zamieniać na europopodobną, bo ta jest zwyczajnie cienka przy tym, jak noszą się Himba :]

Bardzo dobrze, że zagraliśmy z nimi mecz. Powinniśmy grać mecze z wszystkimi – nie tylko z dziećmi, nie tylko z biednymi, ale właśnie z wszystkimi – tylko tak dowiemy się o Afryce więcej i napiszemy o niej coś ważnego. 


Na razie dziwne emocje budzą w nas różne przejawy budujących się relacji Afryki i Turystyki. Zasada „im ładniejsze miejsce, tym więcej turystów, czyli mniej magii”, stosuje się niestety w całej rozciągłości również do pięknie, naturalnie wyglądających plemion. Nie spodziewamy się innej sytuacji podczas meczów z Masajami czy Hamerami. Tam żywioł turystyczny również z pewnością już dotarł wraz z wszystkimi swoimi wadami i zaletami. Nie da się go zatrzymać, trzeba go oswoić, ukształtować najlepiej jak się da – i zrobić z nim dobry interes, ku chwale Afryki. W krajach takich, jak Namibia, Tanzania czy Kenia turystyka generuje ogromną część dochodów budżetu państwa. Każdy turysta, podróżnik czy naukowiec, który tu przyjeżdża – robi nieustannie jedną, bardzo ważną dla Afryki rzecz – wydaje tu pieniądze. Każde nasze tankowanie wspiera gospodarkę, każde zakupy pomagają w tworzeniu czy utrzymaniu miejsca pracy. Nie masz pomysłu, jak pomóc Afryce? Nic prostszego – po prostu przyjedź tu i wydaj swoje oszczędności na miejscu. By mieć pewność, że Twoje pieniądze trafią do ludzi, a nie do pośredników – kupuj od nich bezpośrednio. To naprawdę działa i jest fair play.


P.S. Po raz kolejny przydaje się doktor Robert, który opatruje kilka uszkodzeń ciała. Dobrze jest mieć w ekipie lekarza…


Dodatkowe informacje