• 1
  • 2
  • 3
  • 5
  • 6
  • 7
  • 9

Uwaga

Chorsomaloria


Jedziemy przez Etiopię, być może najbardziej oczekiwany kraj na naszej trasie. Atmosfera  z Moyale trwa: wciąż coś się dzieje. Zaskakuje nas stan dróg - bardzo dobry, równy asfalt.

Zaludnienie – takiego jeszcze nie było - intensywność życia.

To pierwsza  wioska w Etiopii, w której zagramy mecz. Zmierzchało, zobaczyliśmy śliczną dolinkę, w której spontanicznie zaczęło się dziać wiele ciekawych rzeczy na raz. Zatrzymaliśmy się więc na nocleg przy tutejszej szkole.

Etiopia jest inna. Nie trzeba tutaj Watch-Man’a, bo czuć, że w narodzie brakuje agresji, a zwierząt dzikich w okolicy chyba nie ma. Więc śpimy po prostu pod szkołą, oczywiście za zgodą nauczyciela.

Zanim rozbijamy obóz, po raz pierwszy dotykamy życia w głębi Etiopii. Wioska jest wielka.

Nie wiadomo, gdzie się kończy, a gdzie się zaczyna.

Kurcze, jechaliśmy jakieś 100 km, chałupki stały wszędzie, ludzie na ulicy byli non stop, ilu ich tutaj mieszka???

Otóż sporo – Etiopia choć biedna, jest ludna. Żyje tu ponad 81 milionów ludzi. Z czego, tak na oko, spora część w naszej wiosce Chorsomaloria ;-)

Chorsomaloria jest super – zaraz po zatrzymaniu się, Sanak jeździ na koniu, Jazzman nabywa drogą kupna żywego koguta, a my szybko orientujemy się, że trzeba by tu zagrać dobry mecz.


Nasza szkoła to Geshe Junior School. Dyrektorem jest Kefyalew Alako, a my rozmawiamy też z nauczycielem, przesympatycznym Temesgen’em Herbaye i ich nauczycielską ekipą.

Rano rozstawiamy najbardziej galową wersję boiska jaką mamy. Dmuchamy Wielką Piłkę, stawiamy flagi, a nawet duże bramki. Szykuje się prawdziwe, międzypaństwowe widowisko.

Jest galowo, bo warunki po raz pierwszy w pełni temu sprzyjają. Używamy więc wszystkiego, co mamy – stają nawet dumnie barwy narodowe Polski i Ukrainy, które mocujemy obok flagi Etiopii.

Śpiewamy hymny, zbiera się cała szkoła, zaczyna się mecz.

Zespół etiopski to najlepsi z najlepszych z Chorsomaloria: Eyuael Ayele, Tamtru Gobena, Daniel Mengistu, Desalegn Dube, Markos Alako, Zerhun Tilahun, Esrael Alemu i Yicheneku Beyene.

8 najlepszych piłkarzy wybranych spośród 963 uczniów, którzy codziennie zapełniają ławki Geshe Junior School.

Jesteśmy w Etiopii, więc spodziewamy się obfitej publiczności. Ta całkowicie przerasta nasze oczekiwania. Nie dość, że jest tłum, to jeszcze nie wymagający żadnego wsparcia w zakresie dopingu.

Co prawda Paparazzi uczy kibiców stojących koło bramki wykrzykiwania po polsku „Alle urrrwał!” po każdej udanej akcji, ale zasadniczo publiczność etiopska z dopingiem radzi sobie sama. Mało powiedziane – oni kibicują tak, że  strach pada na polskie szeregi.

Doping jest niesamowity przez cały mecz. Sama gra też super, bo motywacja w zespole Etiopii jest jak u naszych szturmujących Monte Cassino, Somosierrę, Chocim czy też galopujących pod Kircholmem.

Tak też i my staramy się po boisku dzielnie galopować.

Niesamowite, co się tutaj dzieje! To był prawdziwy, twardy mecz. Na szczęście dla nas, drużyna Etiopii, choć składała się z dużych, wysportowanych 16-latków, nie była zgrana i wytrenowana tak dobrze, jak kilka drużyn zambijskich, tanzańskich czy kenijskich, z którymi wcześniej przegrywaliśmy. No, raz wygraliśmy, to przecież ważne ;-)

Walka jest na całego, ale wyrównana. Idziemy na ostro. Po raz pierwszy jest sporo kolizji na boisku. Zdarzają się kontuzje, przynajmniej po naszej stronie. Boisko jest trochę nierówne, co tylko dodaje uroków grze – piłka  zachowuje się zaskakująco.

Mecz kończy remis 2:2, ale nie ma mowy, by to tak zostawić. Po raz pierwszy organizujemy karne.

Co prawda na koniec jest 4:4, ale w ogólnym zamieszaniu, emocjach kibiców, miejscowi i tak myślą, że wygrali. Tłum szaleje jeszcze bardziej, więc pozwalamy wszystkim cieszyć się w sposób niekontrolowany. Co tam, niech będzie, że było 4:5 (bramka nie uznana, bo strzelał drugi raz ten sam zawodnik, zresztą ich najlepszy snajper).

Po meczu setki osób nie zamierzają przerywać święta z okazji tryumfu nad zespołem „GloBall from Poland”.

Wręczone szkole piłki jak sztandary zwycięstwa trafiają ponad głowy tańczących i śpiewających ludzi, którzy przez jakieś pół godziny po meczu dookoła boiska upajają się klimatem chwili.

Potrafią się bawić ci Etiopczycy, oj, potrafią świętować…

Powstaje atmosfera pełnego braterstwa i tak naprawdę – niczego nie trzeba już po tym meczu komentować. GloBall.

Bratamy się nawet ze starszyzną wioski, Chorsomaloria traktuje nas spontanicznie i bardzo poważnie.

Schodzi się cała wioska. Święci, bardzo starzy ludzie nas błogosławią, obozu pilnuje żołnierz czy też policjant, jest niesamowicie. Niby nie pierwszy raz w Afryce, wszędzie było świetnie, ale tak, to jeszcze nigdzie nie było.

Po meczu nauczyciele pokazali nam szkołę. Klasa z tablicą, stołem nauczyciela i znajdującym się pod nim drugim śniadaniem dla dzieci wygląda tak:

A tu pan dyrektor szkoły mówi Wam wszystkim, którzy ufundowaliście piłki – DZIĘKUJĘ!

Chorsomaloria wystawiła całej Etiopii fantastyczną wizytówkę.

My też dziękujemy!

2585

Dodatkowe informacje