• 1
  • 2
  • 3
  • 5
  • 6
  • 7
  • 9

Uwaga

W warownej wsi

Po wyjeździe z Addis Abeby nie ma z nami tylko załogi „Pagody” – Bart i Jurek zwiali do przodu, zmęczeni cyklem życia dwunastoosobowego bałaganu. Reszta jakoś odruchowo trzyma się  razem…

Ognisko rozpalamy pod warowną wioską pasterzy z plemienia Orome. Jest super, do późna razem śpiewamy i tańczymy dookoła płomieni. Misja GloBall trwa.

Orome nie pozwalają spać Sanakowi pod gołym niebem. Podobno okolicę codziennie najeżdżają hieny. Pakujemy go więc do namiotu, a Marjo, Tomek i Matou spędzają część nocy na „Hiena Patrol” (wymawia się to poprawnie „Hajena Patrol”). Świecą latarkami i zastanawiają się nad skutecznością posiadanych przedmiotów: maczety, masajskiej dzidy i noża RAT8. Hieny rzeczywiście nadchodzą, świecą oczami dookoła obozu, ale na atak się nie decydują. Jest nas chyba za dużo i pewnie źle im pachniemy, jak to po ognisku :)

Z gościny w warownej wsi korzystają Bolo i Jazzman. Rano zjawiają się w obozie mocno sforsowani po nocy spędzonej w starożytnej chałupie stanowiącej jedność z oborą. Warowna wieś jest chyba tak stara, jak wzgórze na której stoi. Wewnątrz zabudowań panuje mrok, a całość ma klimat… hmm, nazwijmy to Rohanem z Tolkienowskich książek.

Za nimi podążają, mocno wygięci od ciężaru, dwaj Orome dźwigający najnowszy nabytek Jacka. Nazwijmy to coś na razie „echosondą”. Sprawa wyjaśni się w relacji z granicy Etiopii z Sudanem, czyli niebawem.

Jako że rano część grupy jest niedysponowana (mamy akurat epidemię zatruć pokarmowych), a są przecież wakacje, rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę. Od tego momentu relacja stanie się zatem na kilka dni skromniej komentowanym fotoreportażem z Etiopii, kolażem zdjęć będących inną formą spojrzenia na ten genialny kraj. A zatem dalej będzie nieco mniej słów, a więcej obrazów.


Dodatkowe informacje